Usterka była prosta. Dojście do niej przypominało drogę z
Krakowa do Warszawy przez Berdyczów. Ale przecież nikt nie broni człowiekowi
siedzącemu omal całe życie w samochodach być po prostu gapą.
Tak się zaczęły kłopoty... |
Zaczęło się niewinnie. Kolega motonita przyjął na warsztat BMW
K1150. Tu mały wtręt - wyjaśnienie dla tych z grona szanownych czytelników,
którzy przez przypadek nie znają maszyny. BMW K1150 to takie przypomnienie
miłośnikom firmy spod znaku wirującego śmigła pomysłu na motor, który stał się
ikoną marki. Ciężka maszyna z silnikiem dwucylindrowym w układzie boxer. I ta
właśnie jej cecha będzie miała duże znaczenie w dalszej opowieści..
BMW jeździło, nawet od biedy znośnie. Katastrofa zaczynała się po odpuszczeniu gazu. Jeden cylinder robił swoje, czyli nieudolnie próbował utrzymać bieg jałowy, w tym czasie drugi nie robił nic pożytecznego. Gorzej, uprawiał wręcz dywersję. W efekcie motor kichał, strzelał w wydech, dławił się przy wyjściu z dołu i nawet mimo ambalowania gazem próbował gasnąć.
Dokładniej mówiąc, na biegu jałowym pracował lewy cylinder,
prawy nie.
Problem jak problem, nic groźnego na pierwszy rzut oka. Mało
to silników nie pracuje na którymś z garków. Do roboty!
Zaczynamy od zapłonu. Świece stare precz (czarne).
Sprawdzamy iskrę – strzela jak należy. Uruchamiamy na nowych świecach… tak samo
źle.
Dobrze, pewnie usterka mechaniczna. Mierzymy kompresję. Na
obu cylindrach dobra.
Jeśli tak to może drobne nieszczelności na zaworach prawego
cylindra. Na tyle małe, że pomiar kompresji ich nie wykazał. Przy dużym
obciążeniu mało znaczące, lecz na biegu jałowym, kto wie, może wystarczające by
umniejszyć przyrost ciśnienia nad tłokiem ze spalania małej ilości ładunku?
Pomiar szczelności, a jakże, patentami warsztatowymi. Patenty pokazują w obu
cylindrach podobnie, znaczy zawory podobnie szczelne.
Hm.. W takim razie pomni nauk jednego z bardziej lubianych
przez brać studencką belfrów na wydziale SiMR: „Nie wiesz co zrobić, zrób
cokolwiek; myśleć będziesz potem i to bogatszy o dodatkowe informacje” działamy.
Sprawdzamy ustawienie rozrządu.
I tym prostym sposobem, w zgodzie z naukami Mentora, mamy dodatkową
informację – rozrząd jest dobrze ustawiony...
Pora zacząć myśleć.
Motor to przecież prosta maszyna… kiedyś była. Wzorem samochodów
stał się obecnie jak i one elektroniką pędzony, straciwszy przy tym wg
niektórych – również piszącego te słowa – wiele ze swojego uroku. Nasze BMW ma więc
zasilanie wtryskowe i zapłon DIS-owski. Sterowane komputerem. Ten zbiera
sygnały z typowych dla „wtryskowców” czujników: obrotów, temperatury, lambdy,
położenia przepustnicy etc… Komputer steruje m.in. wtryskiwaczami i cewką…
Bierzemy na warsztat oscyloskop. Sygnał sterujący cewką jest
ok. W sterowaniu wtryskiwaczy też nie widać zakłóceń, działają równo. Lambda „żyje”.
Mimo to do cylindrów wtryskiwane jest za dużo paliwa, sterownik to „wie” i nic
z tym nie robi. Zaraz czy na pewno?
Motor ma tendencje do gaśnięcia. Przecież nawet jeden
cylinder by pociągnął bieg jałowy, gdyby miał właściwą mieszankę. Hm.. a co jeśli
mieszanka nie jest właściwa? Wiemy, że lewy cylinder lepiej – gorzej, ale
pracuje. Prawy na biegu jałowym i niskich obrotach wcale.
Wykręcamy znowu świece. Lewa pracująca aż parzy i jest
czarna, prawa ledwie letnia i jakby bledsza.
Na jakiej podstawie oprócz lambdy komputer określa dawkę
wtrysku? Obroty (sygnał z czujnika bez zakłóceń), korekta ze względu na
temperaturę, oczywiście TPS (czujnik położenia przepustnicy)… na dolocie do
lewego cylindra. Położenie przepustnicy prawego cylindra jest niemierzone. Mieszanka
w nim będzie taka jak w lewym, pod warunkiem, że, przepustnice obu cylindrów
będą tak samo ustawione. I ten oto warunek okazał się być w naszym BMW silnie nie
spełniony!
Z przyczyn pozostających dla nas tajemnicą linka prawej
przepustnicy była nadmiernie naciągnięta, a przepustnica nawet na biegu jałowym
uchylona. Do cylindra dostawało się za dużo powietrza, które wędrowało dalej do
wydechu, tym samym skutecznie oszukując komputer. Na podstawie sygnału z lambdy,
obrotów i TPS jedynie lewego dolotu komputer zwiększał czas wtrysku –
wystarczająco by zarzucić lewą świecę sadzą, za mało by prawy cylinder mógł
pracować na biegu jałowym.
cylinder lewy z czujnikiem położenia przepustnicy |
cylinder prawy bez TPS |
inż. Jakub Jędrzejewski
autojanki.com.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz